Magdalena Żuraw
msza.net
Milczenie kobiet 9.10.2006

Zgodnie z Ewangelią - mężczyzna jako całkowicie poddany Chrystusowi, upoważniony jest do pełnienia posługi kapłańskiej, zaś kobieta „niechaj słucha nauk w cichości, z całym poddaniem. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić mężem, lecz chcę, by trwała w cichości" (1 Tm 2, 11-12).

Liturgia Kościoła rzymskokatolickiego nie dopuszcza kobiet do głosu. Pozwala jej na uczestnictwo „w pokorze ducha”, w przyozdobieniu dobrymi uczynkami, w milczeniu. Ale głosu zabierać jej nie wolno. Jednak owo milczenie jest milczeniem, które ma zachować w ściśle określonej sytuacji - Pismo wyraźnie mówi, że milczeć ma podług obowiązującego prawa, a prawo to odnosi się do „świętych zgromadzeń”, które dziś nazywamy świętą mszą.

Z drugiej strony jednak w Liście do Rzymian święty Paweł mówi: „Polecam wam Febę, naszą siostrę, diakonisę Kościoła w Kenchrach. Przyjmijcie ją w Panu tak, jak świętych winno się przyjmować. Wesprzyjcie ją w każdej sprawie, w której pomocy waszej będzie potrzebowała. I ona bowiem wspierała wielu, a także i mnie samego" (Rz 16, 1-2). Zapis ten mógłby świadczyć o tym, że nawet „za pierwszych chrześcijan” niektóre kobiety pełniły posługę kapłańską.

Nic zatem dziwnego, że przy tak odmiennych „poleceniach” człowiek bez większego przygotowania teologicznego wikłać się może w skrajnościach. Pierwsza z nich może doprowadzić do rozumowania: „skoro kobieta ma milczeć – ma milczeć zawsze i wszędzie”. Druga - określenie „diakonisa kościoła” wykorzystać może jako argument za dopuszczeniem kobiet do kapłaństwa...

W pierwszym przypadku chodzi o złe rozumienie „nakazu milczenia”. W Polsce przełomu lat 50-ych i 60-ych poskutkował on kompromitującą sprawą nieznanej dziś praktycznie nikomu Franciszki Wilczek - pierwszej w Polsce kobiety piszącej o filozoficznych dowodach na istnienie Boga. Niezwykle utalentowana Wilczek, skończywszy studia na KUL-u, rozpoczęła prowadzenie ćwiczeń. Nauczani przez nią księża szybko wystosowali petycję do papieża (sic!), powołując się właśnie na zapis biblijny – „kobiecie nauczać nie pozwalam”... Chodziło o odsunięcie Wilczek od zajęć pedagogicznych. Odzewu ze strony głowy Kościoła co prawda nie było, ale sama Wilczek – zniechęcona nieprzyjemną atmosferą wokół jej osoby - zrezygnowała i wyjechała do Francji (na Sorbonę).

Z literą i duchem Pisma rozmija się też druga skrajność, czyli nadinterpretacja ulubionego cytatu „chrześcijańskich” feministek o „diakonisie Febie”. W kościele protestanckim zaowocowała ona kobietami podającymi hostię (Holandia) czy wręcz kobietami-pastorami. W kościele anglikańskim zezwolono niedawno na wyświęcanie kobiet na biskupów. Tymczasem biblijna diakonisa Feba albo pełniła wówczas funkcje, które potem dopiero nazwane zostały i przypisane diakonom, albo była osobą duchowną na posłudze ówczesnego Kościoła – czego nie należy mylić ze stanem kapłańskim. Gdyby „diakonisę” zastąpić (nie istniejącym w tamtych czasach) pojęciem „siostry zakonnej” – upada cała podbudowa protestanckiej „pastorki”. Współczesne rozumienie prawdy jest, jak wiadomo, bardzo płynne - i każdy wyłuska z niej to, co dla jego wizji świata będzie akurat w danym momencie najbardziej przydatne.

Protestantyzm nie widzi w dopuszczeniu kobiety do ołtarza niczego niewłaściwego. Podobnie podawanie komunii przez kobietę w Kościele w Holandii staje się powszechnym obrazkiem tamtejszego, relatywistycznego podejścia do wiary i związanych z nią obrzędów.

Klasztor na górze Athos

Równości w posłudze kapłańskiej nie ma i być nie może. Jednocześnie rola kobiety nie może być identyczna z rolą mężczyzny. Trudno w dzisiejszej rozkrzyczanej feminizmem rzeczywistości przetłumaczyć ten prosty fakt samym feministkom. Te bowiem, atakując wszystko, co ich zdaniem dyskryminuje kobietę, nie widzą różnicy pomiędzy zakazem sprawowania przez kobiety funkcji liturgicznych, a zakazem głosowania. Widzą tylko zakaz. A zakazywać coś feministce oznacza tyle, co rozwieszać czerwoną płachtę przed rozwścieczonym bykiem... Lada dzień feministki stwierdzą, że sam Bóg jest kobietą – i nikogo już to nie zdziwi.

Zapewne dlatego feministyczny jazgot dał się słyszeć nawet wśród prawosławnych mnichów, służących Panu w Grecji - na wschodnim cyplu Półwyspu Chalcydyckiego. Zamieszkujący klasztor na górze Athos zakonnicy żyją w surowych warunkach, nie uznając „postępów” i „podstępów” naszej cywilizacji. Turyści odwiedzający Athos mogą przebywać tam nie dłużej niż trzy dni - przed kobietami zaś Athos jest całkowicie zamknięty...

Ów nienowoczesny zakaz wpuszczania kobiet na Athos (nawet zwierzęta hodowlane są tam tylko płci męskiej!) jest dla feministek potwarzą i jawną dyskryminacją, w związku z czym klasztor na górze - będąc miejscem świętym i stolicą Karei - stał się równocześnie miejscem ataku feministycznej ignorancji i nieposzanowania reguły zakonu. Za sprawą protestów feministek, w prasie zagranicznej pojawiać zaczęły się głosy, że Athos jako część Grecji - czyli Unii Europejskiej - nie może zamykać swoich granic przed europejskimi turystami, a nawet więcej - powinien zaprzestać dyskryminacji kobiet...

Skąd w feministkach tak wielki upór – można się jedynie domyślać. Czy aż tak wstydzą się swoich słabości względem mężczyzn (choćby i intelektualnych), czy tak bardzo boleją nad swoją przewagą (typowo kobiecej uczuciowości) wobec „płci brzydkiej”.. Tak czy inaczej, błądzą, nie dostrzegając najpiękniejszych różnic między płciami. Niestety, w swym błędzie poważają się nawet na świętości.

Odpowiednikiem klasztoru Athos jest w Polsce choćby krakowski klasztor braci kamedułów, gdzie kobieta może wejść tylko kilka razy w roku, w określonych dniach. Kinga Dunin i inne polskie aktywistki póki co jednak zostawiają klasztor kamedulski w spokoju...

Następczynie Ewy

„Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężczyźnie kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą” (Rdz 3, 16).

Feministkom ciężko zrozumieć, że rola, która przypada w udziale kobiecie, jest wyjątkowa i niezastąpiona. Że nie powinna ani sprawować funkcji kapłańskich, ani swoją płcią burzyć reguły zakonu w imię równości. Ciężko zrozumieć, że wyjątkowość jej polega między innymi na różnicy w działaniu i w możliwościach tego działania.

Jak pisze Jan Paweł II: „Obecność i rola kobiety w życiu i misji Kościoła, choć nie są związane z kapłaństwem urzędowym, pozostają absolutnie niezbędne i niezastąpione. Jak podkreśla Deklaracja Inter Insigniores, święta Matka Kościół pragnie, aby chrześcijańskie kobiety w pełni uświadomiły sobie wielkość swojej misji: w dzisiejszych czasach odegrają one decydującą rolę zarówno w odnowie i humanizacji społeczeństwa, jak i w ponownym odkryciu przez wierzących prawdziwego oblicza Kościół”.

Kościół nie uznaje równości między kobietą a mężczyzną w liturgicznej służbie Bogu. Nie twierdzi jednak, że rola następczyń Ewy w Kościele i w planie zbawienia jest przez to mniej znacząca.

do góry